"... kierujemy się na ogół tą maksymką, moc radości wzmacniać smutku odrobinką..." Jeremi Przybora

poniedziałek, 6 maja 2013

Moc prezentów

Prezentów moc spadła ostatnimi czasy na mnie! Nie tylko w ilości, ale przede wszystkim w ogromie ciepła, które ze sobą niosą:-) Czyli moc mocy dają:-) Tuż przed Wielkanocą dostałam - podejrzewam, iż na zajączka - od Pietruszkowej Sylwki ... papugę! Malowaną na twardym podobraziu. Jest tu cała feeria barw dających co rano - bo stoi na szafie w moim pokoju - masę radości i ciepła, nawet w najbardziej dżdżyste i szarobure dni. Chociaż takie dni to ja bardzo lubię... To jeden tych z najbardziej kolorowych i ciepłych prezentów jakie kiedykolwiek dostałam. Bardzo się z niego cieszyłam i cieszę. Nie było gościa w naszym domu, któremu nie chwaliłabym się moją własną papugą:-)--------------------- Już kiedyś wspominałam, że bardzo lubię własnoręcznie robione prezenty. I od dorosłych, i od dzieci. A dziecięce kartki to już w ogóle wprost uwielbiam. Mam te tegoroczne wielkanocne, ale primo - blog strajkował, a ja jeszcze nie umiałam wstawiać zdjęć innym sprytnym sposobem (choć i teraz też nie jest za dobrze ze zdjęciami, się nie da powiększyć! i inne takie); secudno - jednak już nieco minęło od wielkanocnych dni i jakoś tak nieswojo mi wyskakiwać z koszyczkami, zajączkami i jajkami; tertio - będą jak znalazł na dodający energii starter przyszłorocznego święta:-) -------------------------------------- Lubię też prezenty w ogóle. Ktoś nie lubi? Lubię wszystkie wszystkie. W obie strony. Przepadam za dawaniem prezentów, oczekuję chwil gdy jest jakaś okazja by sprawić komuś radość. Czujnie nasłuchuję zachwytów nad jakimś autorem, muzyką, dzbankiem, kubkiem, ozdóbką i niecnie to potem wykorzystuję szykując się do obprezentowania delikwentów. Bardzo też lubię robić prezenty z bezokazyjnych okazji, pierwszego poniedziałku miesiąca, środkowego dnia tygodnia, początku jesieni, nieparzystego dnia tygodnia, końca zimy, mających się odbyć za dwa miesiące imienin ... Kiedyś, w środku upalnego lata, dałam Koleżance wymarzone sandały z okazji - zbliżającej się przecież! - Gwiazdki:-) Nie byłam okrutna, po pół roku, pod choinką też był prezent. Przepadam też za dostawaniem prezentów, czy to przyniesionych w rozwkieconej torebeczce wraz z życzeniami, czy dowiezionych pocztą w szaroburych kartonach i owiniętych kilometrami szarej taśmy... Rozszudrywanie kartonów, w których prezenty i rozszudrywanie taśm, którymi te kartony... jest moją słabością. W tym roku urodzinowo i zajączkowo, bowiem wypadło to tuż obok siebie, miałam co rozpakowywać, oj miałam. I to same ochy i achy! A i miałam taki fikuśny urodzinowy prezent, od mojego Brata, który dostarczył mi go poprzez swój bank, potem mój bank i wręczył mi... po jednej złotówce za każdy mój miniony rok życia:-) Dobrze, że się tych lat trochę uzbierało, akurat tyle by starczyło na... nie, nie, tym razem nie na książkę, a na wykrojnik w kształcie ptaszka na gałązce do maszynki Big Shot w cenie 39,90zł. I jeszcze niemal na czekoladę zostało:-) Małą czekoladę. ------------------------------ Swoją drogą... to by było coś! podawanie swojego wieku poprzez opisanie wymarzonych zakupów:-) Choć doprecyzowanie, bez podania szczegółów "marzymisiów", mogłoby być ciężkie. Gdybym miała przeliczyć na książki, to przeważnie na jedną z haczykiem mogłoby starczyć. Ale na ostatniego Pilcha, w twardej oprawie, bez promocji, już nie. A na moją wymarzoną książkę o dobrych manierach w dwudziestoleciu międzywojennym mogłabym się połaszczyć za jakieś 50 lat... A czekolady... za kalkulator trzeba by się wziąć:-) --------------------------------------------- Dostałam też piękny zestaw prezentowy, który przybył częściowo pocztą Jej Królewskiej Mości Elżbiety II:-) Od Jadwigi z Sercem Tworzone (jadwiga-sercemtworzone.blogspot.com) dostałam, jako Jej dodatkową nagrodę w - nie wygranej przeze mnie - loteryjce na przydasie, kreatywnie i sprytnie stworzony notesik z rolek po papierze toaletowym. Recykling bardzo sobie cenię. I ten notesik także bardzo sobie cenię. I wnętrzności notesika (niestety blog sam odwraca mi zdjęcia...). W środku ma szereg kieszonek z małymi karteluszkami na małe tajemnice. Notesik od tyłu Kilka notesików a rolek po papierze pięknie widać w Sercem Tworzonym blogu Jadwigi. Ostatnio nawet zapowiadała mały kursik sklejania poszczególnych części, rolka do rolki, w całość. I dostało mi się także od Jadwigi moc przydasiów. Na razie nie użyłam żadnego. Tylko sobie dotykam i przekładam. Bardzo bardzo dziękuję Jadwigo:-) Choć jest i skutek uboczny Twych prezentowych przyjemności... Wydałam masę kasy na zakup własnego Big Shota. To oczywiście radość, że ho ho, ale i wydatek, że jeeej. Nie jadłam, nie piłam, nie spałam tylko myślałam, myślałam... skąd wziąć pieniądze by dokonać takiej inwestycji? Żartuję oczywiście. Fakt faktem, że rzuciłam się do komputera popatrzeć na ceny. Rzut okiem wystarczył bym otrzeźwiała i przestała marzyć. A tu nagle, po kilku dniach... trzask! prask! zwrot podatku!! Nie na całość zakupu, ale niezły początek. Plus troszkę chałturki aniołowej Fabryki Małych Przyjemności i tra ta! Zakup się dokonał, czym zresztą już zdążyłam się radośnie pochwalić kilka dni temu:-) Nie mam chwilowo czasu posiedzieć przy maszynerii (moja chałturka pisemna w toku, przed chwilą byłam na zdaniu "szukając konkretnych uprawnień w tym zakresie, prezes URE"), ale już to i owo sobie wykroiłam. A nawet już troszkę pomęczyłam pytaniami wiele wiedzącą na temat BS Chabrową Panienkę (chabrowapanienka.blogspot.com), którą - za mą niecną namolność - tą drogą ponownie przepraszam:-) A wycięłam sobie takie oto rzeczy, plus przedstawiam też mój przybyły dziś rano nabytek - wykrojnik w kształcie serwetki, jeszcze nie użytkowany. I na tym zakupie tegoroczne inwestycje kończę. Poszalałam ja ci zresztą niemożebnie. Oj poszalałam! :-) Wszak prócz Big Shota i wykrojników kilku jest i Pani Motylowa:-), którą wcześniej przedstawiałam. --------------------------------------------------------- Dokonałam też, już jakiś czas temu, zakupu prezentu dla mojej Mamy, na to piękne, zbliżające się Święto Wszystkich Mam. Całość pracy przerzuciłam, a taka bywam leniwa:-), na Nangijalę, u której zamówiłam akwarelki z sikorkami. Polecam serdecznie jej rozświergotaną stronę: placeofinspirations.blogspot.com. Pięknie tam, oj pięknie. A i jest piękna sikora autorstwa czteroletnich rączek:-) czyli rysunki jakie lubię. No więc sprawę prezentu na Dzień Mamy przerzuciłam na przemiłą Nangijalę bo najzwyklej w świecie nie umiem, i nigdy w życiu nie umiałabym, tak pięknie namalować czegokolwiek. W ogóle namalować coś. Widać lekkość piórek, wszelkie odcienie ubarwienia, delikatność dziubków, a nóżki... to trzeba z bliska obejrzeć. Moje, z konieczności chorego bloga, małe zdjęcia nie oddają nawet w części sikorkowości tych sikorek. Powinnam teraz napisać, że Mama na pewno się ucieszy. Powie ach! Powie och! Niestety nie mogę. Oczywiście nie wytrzymałam. Nie wytrzymałam! Gdy tylko paczuszka przyszła dobrałam się do koperty i z okrzykiem "juchu!!!" w te pędy do Mamy... No niestety, tak mam. Często wytrzymuję z prezentowymi tajemnicami i przygotowaniami. Bardzo często. Bardzo bardzo często. To jednak nie był ten przypadek. Stąd mogę, jeszcze przed Dniem Mamy, napisać, że Mamie ogromnie podobały się sikorki. Pełen aplauz i wielki zachwyt. Najpierw stały w Jej pokoju. Doszła jednak do wniosku, że w zasadzie w swoim pokoju tylko śpi i nijak się nimi nacieszyć nie może, i przeniosła do pokoju, w którym najwięcej jesteśmy w ciągu dnia. Po tygodniu przeniosła na półkę nad komodą w przedpokoju, "niech wszyscy widzą, jakie mam piękne sikoreńki!". -------------------------------------- A przy okazji zamawiania prezentu dla Mamy, a przede wszystkim odbierania przesyłki od Nangijali, sama zostałam obprezentowana! Wspomnę najpierw jednak, że w przesyłce była i torebeczka w nastrojowych kolorach dla zapakowania prezentu. I że całość przewiązana sznureczkiem. I że dowiązany ładny białawy motylek z jakiejś, tajemniczej dla mnie, masy. A więc... sama też zostałam przez Nangijalę obprezentowana ... Czyż nie jest piękny? To jeden z nielicznych owadów typu robak, na które z przyjemnością, i to jaką!, patrzę. Nangijalo, jeszcze raz bardzo ciepło dziękuję:-) Nawet nasza Tygryska dostała prezent od Ciebie. Natychmiast skorzystała z chwili naszej nieuwagi - to ten czas gdy obie, pełne zachwytu, stałyśmy z obrazkami w ręku - i przysposobiła sobie sznureczek -------------------------------------------------------- Trochę mam wyrzuty sumienia, co do Maminego prezentu. To w sumie także prezent... i dla mnie. Ten sam dom przecież. Zawsze staram się żeby coś osobistego, ale co można? Ileż można perfum czy kremów? Skarpetki? Choć moja Mama jest wielką wielbicielką skarpetek. Oczywiście w paski! Majtasy? Choć moja Mama jest wielbicielką majtasów! W kwiatki. Naczynia? Choć moja Mama ... ale to już znowu prezent nieco dla domu. A może liczy się radość, i już! -------------------------- Dodam, tak już z zupełnie innej bajki, że do czekoladowej pyszoty, czyli mojego rozdawnictwa szala w kolorze mlecznej czekolady, o czym na marginesie bloga, robi się właśnie dodatkowo szal ... biała czekolada. Osobiście nie przepadam. Szal jednak ładny, przymilny i romantyczny. Kolor dokładnie... hmm... chyba pianki z mleka na kawie lub białej czekolady właśnie. Chwilami, zależnie od światła, przechodzi w kolor delikatnego sorbetu cytrynowego ... Chyba. A co mi się tak wszsytko z jedzeniem kojarzy ... Gdy będę gdzieś koło połowy szala, czyli za jakieś dwie noce, zaprezentuję. ------------------------------ Pozdrawiam ciepło ze środka ciągle chorego, co widać, bloga ------------ Edyta z Kubkiem Kawy

8 komentarzy:

  1. Czytam Ciebie zawsze z wielkim zainteresowaniem -:) A sikorki są przepiękne, mogłam nacieszyć nimi oczy będąc u Pań. A i maszyna widziałam, wydaje się być taka masywna, a robi takie delikatne drobiazgi. Pozdrawiam serdecznie, gratuluję wszystkich prezentów i tych dla Ciebie, dla Mamci, a tkże tych od Ciebie :-) Ewa

    OdpowiedzUsuń
  2. O rety śliczne te sikorki, naprawdę! papa!

    OdpowiedzUsuń
  3. No proszę, mamy całkiem podobnie z prezentami

    :) więc uroczego dawania i otrzymywania... piękny ten robak

    i ptaszyny

    uśmiechy dla mamy

    OdpowiedzUsuń
  4. Zawsze powtarzam, że jak ktoś ma dobre serduszko to prezenty same się pojawiają :-) nawet bez okazji :-) A po ilości i urodzie Twoich prezentów widzę jakie masz dobre serducho:-) Jestem przekonana o tym :-)
    PS-dziękuję za Piękne Życzenia :-)

    OdpowiedzUsuń
  5. Bez przesady, żebyś mnie przepraszała, za zadawanie pytań. Kto pyta, nie bladzi. Sama zauważyłam, ze na polskich stronach w internecie nie ma zbyt wiele opisów jak używać i co z czym się ''wkręca'' w maszynkę BS, wiec Twoje pytania odnośnie tego sprzętu dają mi moc (mam moc, mam moc :P ) do wypełniania niszy :) Skoro są pytania, znaczy ze trzeba o tym pisać, a jeśli nikt się tym nie zajął tak od A do Z, to mogę to być ja :) Puki będę miała wiedzę na nurtujący Ciebie temat dotyczący BS ( i innych rzeczy tez), póty będę Twoja ciekawość zaspokajać obszernymi, szczegółowymi postami, aż Ci się znudzi to czytać ;)

    Choćbym miała to robić wyłącznie dla jednej osoby, to warto. Zawsze powtarzam, ze dobro do nas wraca :D
    Pozdrawiam serdecznie i ciesze się, ze moje wysiłki są docenione.

    OdpowiedzUsuń
  6. Sikoreczki są prześliczne:) Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Też uwielbiam prezenty :) Choć teraz to już bardziej dawać - te własnoręcznie zrobione, niż dostawać :)))
    Zawsze gdy Cię czytam, mam wrażenie, że do mnie mówisz, ale tak szybko, jednym tchem, że nawet nie mam jak wtrącić słowo :D Albo może tak chcę wszystko przeczytać, że nie ma czasu na wtrącenie/pomyślenie :))) Ale tak najbardziej lubię, gdy mam poczucie, że to nie czytanie, a rozmowa, naturalna, wielowątkowa :)))
    Pozdrawiam

    P.S.
    A sikoreczki cudne.

    OdpowiedzUsuń
  8. Jest - udało się... dotarłam do końca ;-)))
    i to bynajmniej nie narzekanie na długość Twojego posta, tylko na złośliwość rzeczy... co trzy zdania coś lub ktoś mnie od Ciebie odciągało...
    Prezenty piękne i myślę, że każdy/każda lubi być obdarowywany... a ja do tego (podobnie jak i Ty) lubię prezenty robić... Patrzeć na radość osób obdarowanych sprawia i mnie radość ogromną... ;-)))
    A co do mam... to ja myślę, że im wystarczy drobiażdżek najmniejszy... i nie ważne, że 1000 w kolekcji... od nas... od ich dzieci... to jest najważniejsze... A że dzień mamy w niedzielę wypada to... może w ramach prezentu "dodatkowego" zabierz ją na lody i kawę ;-))) na pewno prze-szczęśliwa będzie

    OdpowiedzUsuń